środa, 11 lutego 2015

Rozdział I:


  Słońce powoli zachodziło, jedynie było je widać spomiędzy gałęzi drzew. Akurat do tego przepięknego, górskiego klimatu zaczął padać śnieg, tak, to właśnie Kanada, a dokładniej Alberta. Miejsce mojego urodzenia.. Dosyć.. Dawno to było, w 1833 roku. Tak, tak.. "Staruch", ale kto zabroni mutantowi, który jest prawie nieśmiertelny? No właśnie.. Nikt.




  Wychodziłem właśnie z baru, ze swojego ulubionego baru. Oczywiście jak na mnie przystało mocno upity, ledwie stoję na nogach. Tradycyjnie mam białą koszulę zapiętą na chyba jednym guziku.. Yh.. Jakaś tania dziwka znów się próbowała do mnie dobrać, oj nie, nie. Skończyłem z tym. Oparłem się o ścianę sklepu i zamrugałem, czując jak już powoli trzeźwieję. Okropne jest to, że przez moją autoregenerację nie mam prawa się upić na więcej niż pięć minut. Postanowiłem iść dalej.. I już normalnie szedłem. Odetchnąłem ciężko i potarłem oczy idąc. Przez przypadek wpadłem na jakąś dziewczynę. Od razu zacząłem ją przepraszać za moją nieuwagę.
- Wybacz.. Nie chciałem - wyciągnąłem w jej stronę dłoń i dopiero teraz dojrzałem jej piękno. Cudowne rude, wręcz ogniste włosy i te fioletowe oczy. Ile dałbym, abym się budził obok takiej piękności codziennie.
- To ja przepraszam - Spojrzała mi w oczy, uśmiechnęła się lekko i wstała trzymając moją dłoń.
- Nie masz za co - Szepnąłem i ucałowałem czule wierzch jej dłoni, zdając sobie dopiero teraz sprawę, że przez ten cały czas trzymałem jej rękę. - Miło mi Panią poznać. Pani..?
- Resa - Jej policzki zrobiły się momentalnie różowe. - Resa Carvezzo..
Oh.. Czyżby córka wielkiego Torna? Na samą jego myśl zaciskam zęby, ale gdy znów wracam do rzeczywistości, rozluźniam się.
- Miło mi cię poznać, Reso - Ponownie ucałowałem jej dłoń. -  Logan jestem. Logan Grey. Tak właśnie skądś cię kojarzyłem, ale nie sądziłem, że to ty.
- Mi także miło. Cieszę się, że mnie chociaż pamiętasz czy kojarzysz. Dawno cię nie widziałam w Midnight Glade.
- Chciałem o tym miejscu zapomnieć i . . - miałem zamiar dokończyć, ale jednak maniery mi przerwały. - Gdzieś się wybierasz? - pytam bo akurat zauważyłem jej plecak. Przymrużyłem swoje szare oczy i uważnie obserwuję ją, wręcz przenikliwie.
- W sumie to donikąd - Lekko spuściła głowę i potarła swój pięknie różowy, prawie czerwony policzek.
- Chodź - Uśmiechnąłem się nieśmiało i podałem jej dłoń. - Zechcesz może przenocować tą noc w moim domu? Jest ciemno i nie powinnaś się szwendać w takim miejscu jak to.
- Nie, nie trzeba. Nie chcę ci przeszkadzać - I naglę widzę jak jej warga lekko zadrżała. Ze strachu? Ze smutku? Czy to też z innego powodu? Nawet jej przecież nie dotknąłeś, Grey!
- Nie masz w czym mi przeszkadzać - Nalegam - Nie mam nic do roboty, nie mam żadnego towarzystwa. Dużo osób trzyma się ode mnie z daleka, pewnie przez mój charakter.
-  Na prawdę . .
Przerwałem jej specjalnie. Zostawiła na jakiś czas usta lekko rozchylone.. Co ja bym mógł z nimi zrobić..
- Chodź. Zimno jest - I właśnie zorientowałem się, że mam niedopiętą koszulę. Szybko ją zapiąłem, nie chcąc jej pokazać tych wszystkich ran, blizn. Może wtedy by uciekła gdzie pieprz rośnie, ale przecież tego nie chcę!
- Skoro tak nalegasz - Uśmiechnęła się radośnie i widząc jej błysk w oczach od razu wiedziałem, że specjalnie udawała, iż nie chce pójść do mojego domu i być sam na sam.
Podszedłem do niej od tyłu i ściągnąłem plecak z jej ramion. Przewiesiłem go sobie przez ramię. Będziesz moja.. I to może nawet tej nocy, mała.
- Dziękuję - skinęła głową. I ruszyliśmy w stronę sosnowego lasu, gdzie znajduje się mój dom.



Właśnie siadamy przy szklanym stoliku w salonie. Przyniosłem dwie szklanki herbaty. Resa ciągle wydaje mi się jakaś zamyślona, albo po prostu jest cicha i skromna.. Kącik moich ust lekko drgnął w półuśmiechu, gdy siadałem na przeciwko niej.
- Ładny dom - Szepnęła i wreszcie uniosła wzrok tych swoich cudownych oczu na mnie.
- Dziękuję. Nadal mieszkasz w Midnight Glade? - Zapytałem z ciekawości.
- To.. Trochę skomplikowane - odwróciła znów wzrok. Co za frustrująca kobieta!
- Rozumiem. Nie każdy lubi rozmawiać o swojej przeszłości - Uśmiechnąłem się mając nadzieję, że jakoś poprawię jej tym humor. No i widocznie mi się udało, wnioskuję to po tym, iż widzę jej przygryzioną wargę. - Masz cudowne oczy.
- Chyba za dużo wypiłeś - Wyciągnęła dłoń w moją stronę i zmierzwiła mi włosy. - Ty także masz cudowne oczy, rzadko spotykane.
Pokręciłem głową i upiłem łyk herbaty, ze swojego ulubionego kubka z napisem "Szef".
- Po ojcu - Powiedziałem w końcu.
- Widocznie był bardzo ładny skoro ma takiego przystojnego syna - wpatruje się tak we mnie jakby miała mnie zaraz schrupać jak jakieś ciastko. A więc ja także zmienię taktykę. Specjalnie uśmiecham się tym swoim "firmowym" uśmiechem i odkładam kubek. Splatam palce obu dłoni na wysokości ust. Oczy mi momentalnie pociemniały.
- Ile chcesz zostać? - Zmieniam temat, aby uniknąć rozmowy o mojej cudownej przeszłości.
- Zależy to od ciebie - I znów widzę jak przygryza wargę, tyle, że mocniej.
- Nawet wieczność - Wstaję. A Resa unosi na mnie pytający wzrok. - Będziesz spała w moim pokoju, a ja tutaj - Wskazuję dłonią na sofę.
- Nie. Wystarczy mi sofa - Przymrużyła zabawnie oczy i wstała.
- Nie. Ja śpię tutaj, a ty na moim łóżku. Zawsze jest opcja, że będziemy spać razem - I tutaj mówię całkiem poważnie, Panno Carvezzo..
- Kusząca propozycja, ale chyba odmówię i nadal zostanę przy sofie - Nalega.
Warknąłem pod nosem i wziąłem ją na ręce i dodatkowo przewiesiłem sobie ją przez ramię. Resa słodko pisnęła, a mnie naszła nagła ochota aby ją klepnąć w tyłek, ale jednak tego nie robię. Spokojnie, zaraz będzie twoja..
- Puść! Logan! - Chichocze i udaje, że chce się wyrwać.
Pokręciłem głową i idę z nią na ramieniu po drewnianych schodach na górę, idziemy przez korytarz i zaraz rzucam ją na łóżko. Pokój ma ściany w kolorze białym, szarym i czarnym. Łóżko z czterema kolumnami i pięknie ozdobionym wezgłowiem. Dziewczyna usiadła i skrzyżowała ręce.
- Eh.. Dobrze! Zrobimy tak - Siadam obok niej i nieświadomie biorę jej dłoń do swojej i zaczynam lekko kciukiem gładzić jej wierzch, a ona robi się momentalnie różowa na twarzy i przygląda mi się uważnie, przygryzając wargę. Przymrużam oczy. - Wezmę materac i będziemy spać obok siebie. Ja na materacu a ty na łóżku.
- Nie. Ja na materacu ty na łóżku.
- Zgoda - Niechętnie ale jednak zgadzam się. - A i jest jeszcze coś - łapię za jej podbródek i lekko pociągam aby uwolniła swoją wargę - Nie lubię gdy ktoś przygryza wargę..
Pokiwała głową i zamrugała parę razy, jakby wracała do rzeczywistości. O czym ona znów myślała?
- Przepraszam - No i znów przygryza  nieświadomie wargę.
Wywróciłem oczami i wyszedłem z pokoju, idąc na strych.



Po długich męczarniach i nieudanych próbach wreszcie udało mi się przynieść do pokoju błękitny materac, a zaraz tego samego koloru pościel, kołdrę dwie poduszki no i kocyk już biały. Wszystko ładnie ułożyłem. Wyprostowałem się.
- Gotowe, Panno Carvezzo.
- Dziękuję - Siadła na materacu i się uśmiechnęła szeroko. - Z każdym gościem tak śpisz?
- Nie. Zazwyczaj godzi się na spanie w moim łóżku - Odpowiadam dość oschle. - Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie, dziękuję - Wstaje. - Gdzie łazienka?
- Na przeciwko.
Skinęła grzecznie głową i wyszła do łazienki. W ostatniej sekundzie gdy wychodziła zauważyłem, że specjalnie, kusząco kołysała biodrami. Uniosłem obie brwi z lekkiej kpiny. Trzeba będzie cię dużo jeszcze nauczyć, mała.. Zaśmiałem się w duchu i ściągnąłem białą koszulę. Gdy zamykałem drzwi szafy, spojrzałem na siebie w lustrze. Okropnie dużo blizn i ran na chyba całym ciele. Westchnąłem i położyłem się na łóżku w samych spodniach, przykrywając się kocem.



Gdy już spałem, Resa przyszła do pokoju z lekko wilgotnymi włosami. Usiadła na materacu i wpatrywała się uważnie jak śpię. Mam lekko rozchylone usta i powoli przez nie oddycham. jedną dłoń trzymam za łóżkiem, i zamiast na poduszce śpię na przedramieniu drugiej ręki. Mruczę coś niezrozumiale przez sen. Dziewczyna uśmiechnęła się i bez żadnego wahania rozebrała się do samej bielizny i położyła. Gdy zasnęła, ja się automatycznie obudziłem.. Sam nie wiem czemu. Zerknąłem na jej prawie nagie plecy. Potarłem oczy i już lepiej widzę. Po chwili zastanowienia przeturlałem się na materac i objąłem ją ramieniem, kładąc dłoń na biodrze Resy. Przylegałem do niej prawie całym swoim ciałem. Zamruczała coś całkowicie niezrozumiale i gdy już miałem się wycofać, obróciła się przodem i wtuliła w moją klatkę piersiową. Głowę idealnie mieściła pod moją szyją. Lekko się spiąłem gdy poczułem jej dłonie na sobie i przełknąłem ślinę, ale po dłuższym czasie przyzwyczaiłem się do miękkiej skóry dłoni dziewczyny. Zamknąłem oczy, całkowicie zmęczony dzisiejszym dniem i zasnąłem..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz