poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział II:

Ocknąłem się po paru godzinach. Unoszę głowę i widzę garstkę żołnierzy celujących we mnie, z paru metrów. Próbuję się ruszyć ale nic z tego. Jestem przywiązany do jakiegoś metalowego słupa i ręce mam przywiązane jakimś grubym łańcuchem. No tak.. Egzekucja. Wywróciłem oczami na samą myśl i nagle dostrzegam po swojej prawej stronie przywiązanego tak samo jak ja mężczyznę, ale nieco lepiej ma - drewniany słup, i zwykły sznur na dłoniach, w sekundzie orientuję się, że to jeden z moich żołnierzy. Wzdycham i zamykam oczy próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Jest okropnie gorąco, zero chmur na niebie, same wielkie słońce. Po chwili unoszę powieki i patrzę uważnie aż jakiś inny mężczyzna podchodzi do jednego z żołnierzy stojących w grupie. Nie wiem w jakim języku rozmawiają, ale wiem jedno, takie rozstrzelanie okropnie boli.. Generał unosi rękę, wymawia coś, coś czego znów nie potrafię zrozumieć - pewnie odlicza, idioto.. Zaciskam mocno powieki i dłonie także. Po chwili słyszę tylko głośne strzały i.. Czuję ból, okropny ból...

Podnoszę się gwałtownie do pozycji siedzącej i zauważam, że jestem na łóżku.. Razem z Resą. Odetchnąłem z ulgą. To tylko sen.. Siadam na krawędzi łóżka i zerkam na zegarek - trzecia dwadzieścia osiem. Chyba nawet jestem gorący jak słońce w tym popieprzonym śnie i cały mokry. Przeczesuję dłonią włosy i zerkam zza ramienia na śpiącą, rudowłosą dziewczynę. Słyszę jak coś mamrocze przez sen, jej dłoń przesuwa się po poduszce ewidentnie szukając mojej dłoni. Delikatnie dotykam jej, a Resa się uśmiecha i już spokojnie śpi. Wpatruję się w nią jak w lustro. Nie wierzę, że jestem w łóżku z Księżniczką Resą.. Gdyby się jej tatuś Torn dowiedział chyba by mnie rozszarpał jak szmatę, którą mnie nazwał. Eh.. No nic.. Kładę się z powrotem i w parę chwil dziewczyna kładzie na mojej klatce piersiowej głowę, widocznie nie przerażają jej moje blizny.. parę małych ran i dłonią przesuwa po "kaloryferze", znów coś rozkosznie mruczy.. Pragnie mnie przez sen? Wolałabym aby mnie pragnęła na jawie, w rzeczywistości. Musisz się maleńka nauczyć jak ze mną pogrywać.. Ale ja także lubię się bawić. Przesuwam dłoń na jej pośladek i przyciągam ją nieco bliżej. Wtuliła się w mój bok i objęła ręką mnie za szyję. No dobra.. Uczysz się podczas snu. Zaśmiałem się w duchu i ucałowałem Resę w policzek. Zamknąłem oczy i w chwilę zasnąłem.



Dopiero około siódmej czterdzieści się przebudziłem. Mruknąłem coś niezrozumiale, uchylam powieki i widzę, że Resy nie ma w pokoju. Podnoszę się szybko na łokciach i zauważam, że na fotelu leżą moje ubrania, schludnie ułożone. Biała koszula, ciemne jeansy, czarne bokserki oraz znalazła mój szary krawat.. Przeszukiwała mi szulfady? Potarłem oczy i akurat gdy to robiłem przyszła. Pchnęła drzwi plecami, a gdy się obraca zauważam, że trzyma tacę. Ubrana jest pięknie.. W moją wczorajszą koszulę spod której widać czarną koronkową bieliznę, chyba specjalnie zostawiła dwa niedopięte guziki u góry, włosy ma rozpuszczone oraz te fioletowe oczy.. Wspaniałe połączenie. Powoli podchodzi i siada na krawędzi łóżka, kładąc tacę na swoich nagich kolanach. Rumieni się i przygryza wargę. Specjalnie milczę przez dłuższy czas i przymrużam oczy, wpatrując się w jej usta. Momentalnie wypuściła wargę. Uśmiechnąłem się grzecznie. Spokojnie, jeszcze nie zleję cię na kwaśne jabłko, spokojnie, mała.
- Dobrze się spało? - Wreszcie się odzywam.
- Cudownie - Znów przygryza wargę. - A tobie?
- Lepiej niż cudownie.
- Głodny? - Zapytała i usiadła po turecku przodem do mnie. Zauważam na tacy omlet i jakiś sok.
- Zależy o czym mówimy - Uśmiecham się drapieżnie, mając nadzieję, że wie o co mi chodzi.
- O śniadaniu.
Jednak nie wie.. Trudno. Siadam na przeciwko niej i unoszę wzrok na jej oczy.
- Jadłaś coś?
- Em.. Nie - Spuściła lekko głowę w dół. Wziąłem na w idelec kawałek omletu i uniosłem go, czekając aż otworzy buzię.
- Otwórz buzię - nakazuję, a Resa spełnia moje życzenie, powoli wsuwam do jej ust widelec. Uśmiecham się. - Smakuje?
Kiwa główą, a ja wręczam jej do ręki widelec.
- Pani kolej, Pani Carvezzo.
Wpatruje się we mnie uważnie, ale zaraz jednak bierze na widelec drugi kawałek omletu i zanim przysunęła bliżej widelec, ja już go miałem w buzi.
- Cudownie pani gotuje.
- Dziękuję - Wyszeptała i odłożyła tacę na stolik nocny. - Dlaczego wczoraj piłeś? Znaczy.. Gdy się spotkaliśmy.
Co ją pokusiło aby zapytać.. Wzdycham.
- Próbowałem zapomnieć..
- O Midnig...
- Nie - Przerywam jej. - O mojej byłej, która mnie zdradziła z twoim ojcem.
- Przykro mi - Szepnęła i spuściła głowę w dół.
O nie.. Nie. Nie! Nie! Nie bądź smutna z mojego powodu! Nie!
- Jest już lepiej - Unoszę jej głowę za podbródek. - Bo tu jesteś - Oboje wptarujemy się w swoje oczy. Ja wiem, że ty mnie pragniesz i ty także wiesz, że cię pragnę..
- Tęskniłam za tobą - Wyszeptała, a ja otwieram szeroko oczy. Że co?
- Czemu? Ledwie zwracałem na ciebie uwagę.. Latałem za jakimiś panienkami, które i tak okazały się później zwykłymi dziwkami - Wzdycham smutnie. Czemu ja jej wcześniej nie widziałem.. To chodzący anioł.
- A ja za tobą latałam.. Myślałam, że zwrócisz na mnie w końcu uwagę.. A teraz całkowitym przypadkiem wpadliśmy na siebie, to cud - Uśmiechnęła się lekko do mnie.
Kładę dłoń na jej policzku i głaszczę go kciukiem, a ja czuję jak ona się rozpływa. Drugą dłoń kładę na jej biodrze. Położyłem się plecami na łóżku, a ona usiadła na moich biodrach. Podniosłem się na łokciach i szepnąłem:
- Chodź tu do mnie - I przyciągnąłem ją bliżej, aby się dodatkowo pochyliła i złączyłem nasze usta w powolnym, czułym i delikatnym pocałunku. W tym samym momencie zamknęliśmy oczy i gdy się dołącza pogłębiam pocałunek do bardziej namiętnego. Kiedy mam okazję obracam się z Resą i teraz siedzę na kolanach między jej nogami pochylając się do pocałunku, a ona oplata mnie nimi wokoł pasa, a dłońmi wokoł szyi, zaciskając momentami je na włosach.. Chyba wie gdzie mój jeden z czułych punktów się znajduje.. Oj, mała.. Czuć brak doświadczenia w całowaniu. Odetchnęliśmy równo, przerywając na moment pocałunek. Unoszę na nią wzrok i widzę czerwone oczy, dosłownie płoną, a moje płoną szarym ogniem. Oddychamy oboje głęboko i zaraz znów się na siebie rzucamy. Oho.. Już nabrała wprawy. Całujemy się tak namiętnie, tak zachłannie, że aż zaczęła cicho jęczeć. Pcham ją na łóżko aby się położyła, a ja pochylam się i opieram dłońmi po obu stronach jej głowy. Drocząc się z Resą opuszczam jej usta i ruszam na podbój szyi, chcąc usłyszeć więcej jęków. Całuję skórę jej szyi jeszcze namiętniej i gdy instynktownie poruszyłem biodrami, otarłem się szorstkim materiałem jeansów o jej cienki materiał bielizny, przez który mogła wyczuć wybrzuszenie w moich spodniach. Resa jęknęła głośno i odchyliła głowę ułatwiając mi dostęp do szyi. Oh tak, mała.. Wiem, że mnie pragniesz.. Sunę dłonią na dziewczyny biodro a zaraz powoli ściągam jej blieliznę. Złapała mnie za dłoń, zatrzymując i pokręciła głową.. Co?
- Logan.. Nie jestem gotowa - Wyszeptała, a jej oczy znów są fioletowe.
Skinąłem głową, rozumiejąc ją. Jest młoda, powinna raczej czekać na tego jedynego, a nie na mnie.
- Rozumiem - Szepnąłem i pogładziłem Resy policzek. A ona przyciągnęła mnie, ciągnąc za włosy i znów wróciła do czułego pocałunku. Może jednak ona chce mnie.. Ale chce poczekać? Nie ukrywam, że się zakochałem od pierwszego poważnego spotkania.. Warto próbować. Odsuwam się od jej ust na milimetr i szepczę:
- Kocham cię, Reso, szczerze cię kocham. Od pierwszego poważnego spotkania się w tobie zakochałem i już nigdy się nie od kocham - Uśmiecham się nieśmiale.
- A ja się w tobie zakochałam gdy po raz pierwszy cię zobaczyłam. Ja  nie jestem tutaj aniołem, tylko ty - Kciukami obu dłoni pogładziła mi skronie. Jak ona.. Co?! - Wiem o czym myślisz. Czytam w myślach, to odziedziczyłam po matce.
- Ale Sanne..
Pokręciła głową
- Ona nie jest moją biologiczną matką.
- A Torn?
- Nie jest moim biologicznym ojcem.
Otwieram szeroko oczy z niedowierzenia. Jak ona trafiła do kogoś takiego jak Torn? Jak!
- To jak..
- Opowiem ci kiedy indziej.
- Nie każdy lubi wspominać swoją przeszłość - Uśmiecham się i całuję ją delikatnie. - Mamy szanse na to abyśmy byli razem?
- Tak - Uśmiecha się szeroko i przygryza wargę. - To było moje marzenie, marzenie które się właśnie spełniło.
Łapię w zęby jej wargę i ją wypuszam z uścisku dziewczyny zębów. Rumieni się i wtula we mnie. Tak dobrze się przy niej czuję.. Zamykam oczy i obracam się z nią, tak, że leżymy teraz na bokach, twarzami do siebie.
- Skąd masz tyle blizn? - Uniosła dłoń aby dotknąć jednej, ale ją złapałem.
- Dużo przeżyłem..
- Akurat nie mogę ci poczytać w myślach aby dowiedzieć się co się działo - Zachichotała.
No i dobrze.. Lepiej niech tak zostanie.
- I tak się dowiem - dodaje.
Przymrużyłem oczy i złapałem poduszkę, uderzyłem ją lekko, aż piórka wyleciały.
- Ej! - I znów chichocze.
- Nie wykorzystuj swoich zdolności przeciwko mnie, wrogiem nie jestem, prawda?
- Nie, nigdy nie byłeś.
Ucałowałem ją delikatnie w czółko.
- Dziękuję za śniadanie. Chcesz się gdzieś przejść?
- Rzadko bywam w Albercie.
- Proponuję park. Muszę od razu coś załatwić.
- Zgadzam się.



Właśnie oboje szykujemy się do wyjścia. Stoimy przed lustrem, specjalnie się co jakiś czas trącając biodrem aby się któreś z nas odsunęło. Zapinam guziki koszuli, a Resa zerka na mnie ciągle i gdy wyłapuję jej wzrok, rumieni się. Jeszcze wiele musisz się nauczyć aby być ze mną w stałym związku. Wywracam oczami. Dziewczyna ubrana jest w błękitną sukienkę z kokardą tego samego koloru na biodrze. Powoli czesze sobie włosy, nadal zerkając na mnie kątem oka. Aż wreszcie przez chwilę nieuwagi pociągnęła się za włosy. Zachichotałem. A ona przymrużyła oczy i wytknęła język. Jak dziecko.
- Sam jesteś dziecko - Mruknęła i trąciła mnie biodrem.
- Znów chcesz dostać z poduszki? - Unoszę prawą brew.
- Nie - Uśmiechnęła się szeroko. - Pobijemy się jak wrócimy - Przygryza wargę i znów na mnie patrzy. - Długo tu mieszkasz?
- Nie - Zakładam marynarkę - Przyjeżdżam tutaj co jakiś czas aby odpocząć od wszystkich obowiązków, pracy.. Zmartwieniach.
- A gdzie mieszkasz na stałe?
- W całkiem odmiennym miejscu do tego miejsca.
Przechyliła głowę na bok i obróciła się do mnie przodem, już patrząc nie w odbicie w lustrze ale w moje oczy.
- Bawimy się w zgadywanki?
- Jest tam bardzo ciepło, nawet chyba teraz. Nie wiem. Przyjeżdżam tutaj tylko na początek zimy i zostaję do Nowego Roku.
- Afryka?
- Nie. Zawsze jest tam świetny karnawał.
- Brazylia?
- Dokładniej?
- Rio de Janeiro?
- Bingo - Obróciłem się do niej przodem i widząc po jej twarzy jest chyba bardzo zaskoczona. - Tutaj mam dom, w Sydney, w Almerii i we Francji.. Apartament.
Otwiera szeroko oczy i uchyla usta. No to teraz jest zdumiona.
- Ja tylko miałam dom w Midnight Glade.
- Dom? Zamek - Wywróciłem oczami.
- On nie jest mój i nigdy nie będzie - Westchnęła i poprawia mi kołnierzyk koszuli. Spinam się.
- Ale powinien. Ja żyję w świecie ludzi, a ty żyjesz z różnymi istotami.
- Żyłam tam. Teraz wolę być z tobą - Przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.
- Zazdrościłem ci tego mieszkania w tym wielkim zamku. Ale teraz sam się dorobiłem, co prawda nie mieszkam w zamku. Ale teraz co moje to i twoje.
- Nie, Logan. To co twoje to twoje. Nic nie chcę od ciebie.
- Przestań - Warczę specjalnie.
- Gdzie pracujesz? - Zmieniła temat. Wystraszyła się widocznie.
- Mam firmę.
- Ile zarabiasz?
- Za godzinę? Około pięciuset tysięcy reala brazylijskiego. Czyli sto tysięcy dolarów.
Otworzyła buzię, a ja się zaśmiałem.
- To nie tak dużo jakbym chciał.
- Za jedną marną godzinę aż tyle?!
- To duża firma.
- Teraz wychodzi na to, że zakochałam się w bogatym mężczyźnie.. W sensie wszystko dla kasy.
- Ja tak nie sądzę - Ujmuję jej twarz w dłoniach i przyciągam. Wpijam się w jej wargi, lekko przymykając oczy. Łapie mnie za przedramię i cicho jęknęła. Gdy specjalnie odsuwam się od jej ust, patrzę na nią uważnie. Nie da się ukryć podniecenia tak łatwo, Panno Carvezzo.
- Kocham cię - Szepczę.
- Kocham cię - Unosi lekko powieki.
- Ale ja bardziej - Nie dam ci wygrać.
- Zachowujemy się jakbyśmy się znali naprawdę długi czas..
- Bo tak jest, tylko nie zwracaliśmy na siebie dużej uwagi.
- Nie zwracałeś na mnie uwagi. Ja za tobą latałam cały czas - Spaceruje palcami po mojej ręce w górę, do ramienia.
- Bardzo tego żałuję - Wymruczałem. Ona się chce mną bawić? Oj nie, mała, to ja tutaj rządzę. Łapię ją szybko za oba nadgarstki i obracamy się. Dociskam ją do ściany, razem z jej dłońmi, które teraz ma nad głową. Pociągam za jej włosy, drugą dłonią, aby odchyliła lekko głowę do tyłu i zaczynam ją namiętnie całować. Czuję jak uginają się pod nią nogi. Oboje nieco później łapiemy oddech, wpatrujemy się w swoje oczy jak zahipnotyzowani. Puszczam jej dłonie, a Resa kładzie je na moich ramionach. Zadrżałem lekko.
- Nie lubisz jak ktoś cię dotyka?..
Kręcę głową.
- Czemu?
- Nie chcę o tym rozmawiać, uwierz - Oparłem się czołem o jej głowę. - Wybacz, że tak mocno trzymałem ci nadgarstki. Biorę do dłoni jej dłoń i delikatnie przesuwam opuszkami palców po zaczerwienionym miejscu.
- Nie boli - Uśmiecha się pogodnie. - Idziemy? - Znów zmiana tematu.
- Oczywiście - Mała.. Jesteś irytująca.



                                                                            ~*~



 Perspektywa Resy: http://theeyesofnephilim.blogspot.com/   Serdecznie zapraszam do czytania, oraz dziękuję za wyświetlenia ;)

Jeśli chcesz pomóc w rozbudowie bloga, udostępniaj go gdziekolwiek się tylko da, obserwuj oraz komentuj.
Bądź na bieżąco :D.


                  Dziękuję za uwagę.

środa, 11 lutego 2015

Rozdział I:


  Słońce powoli zachodziło, jedynie było je widać spomiędzy gałęzi drzew. Akurat do tego przepięknego, górskiego klimatu zaczął padać śnieg, tak, to właśnie Kanada, a dokładniej Alberta. Miejsce mojego urodzenia.. Dosyć.. Dawno to było, w 1833 roku. Tak, tak.. "Staruch", ale kto zabroni mutantowi, który jest prawie nieśmiertelny? No właśnie.. Nikt.




  Wychodziłem właśnie z baru, ze swojego ulubionego baru. Oczywiście jak na mnie przystało mocno upity, ledwie stoję na nogach. Tradycyjnie mam białą koszulę zapiętą na chyba jednym guziku.. Yh.. Jakaś tania dziwka znów się próbowała do mnie dobrać, oj nie, nie. Skończyłem z tym. Oparłem się o ścianę sklepu i zamrugałem, czując jak już powoli trzeźwieję. Okropne jest to, że przez moją autoregenerację nie mam prawa się upić na więcej niż pięć minut. Postanowiłem iść dalej.. I już normalnie szedłem. Odetchnąłem ciężko i potarłem oczy idąc. Przez przypadek wpadłem na jakąś dziewczynę. Od razu zacząłem ją przepraszać za moją nieuwagę.
- Wybacz.. Nie chciałem - wyciągnąłem w jej stronę dłoń i dopiero teraz dojrzałem jej piękno. Cudowne rude, wręcz ogniste włosy i te fioletowe oczy. Ile dałbym, abym się budził obok takiej piękności codziennie.
- To ja przepraszam - Spojrzała mi w oczy, uśmiechnęła się lekko i wstała trzymając moją dłoń.
- Nie masz za co - Szepnąłem i ucałowałem czule wierzch jej dłoni, zdając sobie dopiero teraz sprawę, że przez ten cały czas trzymałem jej rękę. - Miło mi Panią poznać. Pani..?
- Resa - Jej policzki zrobiły się momentalnie różowe. - Resa Carvezzo..
Oh.. Czyżby córka wielkiego Torna? Na samą jego myśl zaciskam zęby, ale gdy znów wracam do rzeczywistości, rozluźniam się.
- Miło mi cię poznać, Reso - Ponownie ucałowałem jej dłoń. -  Logan jestem. Logan Grey. Tak właśnie skądś cię kojarzyłem, ale nie sądziłem, że to ty.
- Mi także miło. Cieszę się, że mnie chociaż pamiętasz czy kojarzysz. Dawno cię nie widziałam w Midnight Glade.
- Chciałem o tym miejscu zapomnieć i . . - miałem zamiar dokończyć, ale jednak maniery mi przerwały. - Gdzieś się wybierasz? - pytam bo akurat zauważyłem jej plecak. Przymrużyłem swoje szare oczy i uważnie obserwuję ją, wręcz przenikliwie.
- W sumie to donikąd - Lekko spuściła głowę i potarła swój pięknie różowy, prawie czerwony policzek.
- Chodź - Uśmiechnąłem się nieśmiało i podałem jej dłoń. - Zechcesz może przenocować tą noc w moim domu? Jest ciemno i nie powinnaś się szwendać w takim miejscu jak to.
- Nie, nie trzeba. Nie chcę ci przeszkadzać - I naglę widzę jak jej warga lekko zadrżała. Ze strachu? Ze smutku? Czy to też z innego powodu? Nawet jej przecież nie dotknąłeś, Grey!
- Nie masz w czym mi przeszkadzać - Nalegam - Nie mam nic do roboty, nie mam żadnego towarzystwa. Dużo osób trzyma się ode mnie z daleka, pewnie przez mój charakter.
-  Na prawdę . .
Przerwałem jej specjalnie. Zostawiła na jakiś czas usta lekko rozchylone.. Co ja bym mógł z nimi zrobić..
- Chodź. Zimno jest - I właśnie zorientowałem się, że mam niedopiętą koszulę. Szybko ją zapiąłem, nie chcąc jej pokazać tych wszystkich ran, blizn. Może wtedy by uciekła gdzie pieprz rośnie, ale przecież tego nie chcę!
- Skoro tak nalegasz - Uśmiechnęła się radośnie i widząc jej błysk w oczach od razu wiedziałem, że specjalnie udawała, iż nie chce pójść do mojego domu i być sam na sam.
Podszedłem do niej od tyłu i ściągnąłem plecak z jej ramion. Przewiesiłem go sobie przez ramię. Będziesz moja.. I to może nawet tej nocy, mała.
- Dziękuję - skinęła głową. I ruszyliśmy w stronę sosnowego lasu, gdzie znajduje się mój dom.



Właśnie siadamy przy szklanym stoliku w salonie. Przyniosłem dwie szklanki herbaty. Resa ciągle wydaje mi się jakaś zamyślona, albo po prostu jest cicha i skromna.. Kącik moich ust lekko drgnął w półuśmiechu, gdy siadałem na przeciwko niej.
- Ładny dom - Szepnęła i wreszcie uniosła wzrok tych swoich cudownych oczu na mnie.
- Dziękuję. Nadal mieszkasz w Midnight Glade? - Zapytałem z ciekawości.
- To.. Trochę skomplikowane - odwróciła znów wzrok. Co za frustrująca kobieta!
- Rozumiem. Nie każdy lubi rozmawiać o swojej przeszłości - Uśmiechnąłem się mając nadzieję, że jakoś poprawię jej tym humor. No i widocznie mi się udało, wnioskuję to po tym, iż widzę jej przygryzioną wargę. - Masz cudowne oczy.
- Chyba za dużo wypiłeś - Wyciągnęła dłoń w moją stronę i zmierzwiła mi włosy. - Ty także masz cudowne oczy, rzadko spotykane.
Pokręciłem głową i upiłem łyk herbaty, ze swojego ulubionego kubka z napisem "Szef".
- Po ojcu - Powiedziałem w końcu.
- Widocznie był bardzo ładny skoro ma takiego przystojnego syna - wpatruje się tak we mnie jakby miała mnie zaraz schrupać jak jakieś ciastko. A więc ja także zmienię taktykę. Specjalnie uśmiecham się tym swoim "firmowym" uśmiechem i odkładam kubek. Splatam palce obu dłoni na wysokości ust. Oczy mi momentalnie pociemniały.
- Ile chcesz zostać? - Zmieniam temat, aby uniknąć rozmowy o mojej cudownej przeszłości.
- Zależy to od ciebie - I znów widzę jak przygryza wargę, tyle, że mocniej.
- Nawet wieczność - Wstaję. A Resa unosi na mnie pytający wzrok. - Będziesz spała w moim pokoju, a ja tutaj - Wskazuję dłonią na sofę.
- Nie. Wystarczy mi sofa - Przymrużyła zabawnie oczy i wstała.
- Nie. Ja śpię tutaj, a ty na moim łóżku. Zawsze jest opcja, że będziemy spać razem - I tutaj mówię całkiem poważnie, Panno Carvezzo..
- Kusząca propozycja, ale chyba odmówię i nadal zostanę przy sofie - Nalega.
Warknąłem pod nosem i wziąłem ją na ręce i dodatkowo przewiesiłem sobie ją przez ramię. Resa słodko pisnęła, a mnie naszła nagła ochota aby ją klepnąć w tyłek, ale jednak tego nie robię. Spokojnie, zaraz będzie twoja..
- Puść! Logan! - Chichocze i udaje, że chce się wyrwać.
Pokręciłem głową i idę z nią na ramieniu po drewnianych schodach na górę, idziemy przez korytarz i zaraz rzucam ją na łóżko. Pokój ma ściany w kolorze białym, szarym i czarnym. Łóżko z czterema kolumnami i pięknie ozdobionym wezgłowiem. Dziewczyna usiadła i skrzyżowała ręce.
- Eh.. Dobrze! Zrobimy tak - Siadam obok niej i nieświadomie biorę jej dłoń do swojej i zaczynam lekko kciukiem gładzić jej wierzch, a ona robi się momentalnie różowa na twarzy i przygląda mi się uważnie, przygryzając wargę. Przymrużam oczy. - Wezmę materac i będziemy spać obok siebie. Ja na materacu a ty na łóżku.
- Nie. Ja na materacu ty na łóżku.
- Zgoda - Niechętnie ale jednak zgadzam się. - A i jest jeszcze coś - łapię za jej podbródek i lekko pociągam aby uwolniła swoją wargę - Nie lubię gdy ktoś przygryza wargę..
Pokiwała głową i zamrugała parę razy, jakby wracała do rzeczywistości. O czym ona znów myślała?
- Przepraszam - No i znów przygryza  nieświadomie wargę.
Wywróciłem oczami i wyszedłem z pokoju, idąc na strych.



Po długich męczarniach i nieudanych próbach wreszcie udało mi się przynieść do pokoju błękitny materac, a zaraz tego samego koloru pościel, kołdrę dwie poduszki no i kocyk już biały. Wszystko ładnie ułożyłem. Wyprostowałem się.
- Gotowe, Panno Carvezzo.
- Dziękuję - Siadła na materacu i się uśmiechnęła szeroko. - Z każdym gościem tak śpisz?
- Nie. Zazwyczaj godzi się na spanie w moim łóżku - Odpowiadam dość oschle. - Potrzebujesz jeszcze czegoś?
- Nie, dziękuję - Wstaje. - Gdzie łazienka?
- Na przeciwko.
Skinęła grzecznie głową i wyszła do łazienki. W ostatniej sekundzie gdy wychodziła zauważyłem, że specjalnie, kusząco kołysała biodrami. Uniosłem obie brwi z lekkiej kpiny. Trzeba będzie cię dużo jeszcze nauczyć, mała.. Zaśmiałem się w duchu i ściągnąłem białą koszulę. Gdy zamykałem drzwi szafy, spojrzałem na siebie w lustrze. Okropnie dużo blizn i ran na chyba całym ciele. Westchnąłem i położyłem się na łóżku w samych spodniach, przykrywając się kocem.



Gdy już spałem, Resa przyszła do pokoju z lekko wilgotnymi włosami. Usiadła na materacu i wpatrywała się uważnie jak śpię. Mam lekko rozchylone usta i powoli przez nie oddycham. jedną dłoń trzymam za łóżkiem, i zamiast na poduszce śpię na przedramieniu drugiej ręki. Mruczę coś niezrozumiale przez sen. Dziewczyna uśmiechnęła się i bez żadnego wahania rozebrała się do samej bielizny i położyła. Gdy zasnęła, ja się automatycznie obudziłem.. Sam nie wiem czemu. Zerknąłem na jej prawie nagie plecy. Potarłem oczy i już lepiej widzę. Po chwili zastanowienia przeturlałem się na materac i objąłem ją ramieniem, kładąc dłoń na biodrze Resy. Przylegałem do niej prawie całym swoim ciałem. Zamruczała coś całkowicie niezrozumiale i gdy już miałem się wycofać, obróciła się przodem i wtuliła w moją klatkę piersiową. Głowę idealnie mieściła pod moją szyją. Lekko się spiąłem gdy poczułem jej dłonie na sobie i przełknąłem ślinę, ale po dłuższym czasie przyzwyczaiłem się do miękkiej skóry dłoni dziewczyny. Zamknąłem oczy, całkowicie zmęczony dzisiejszym dniem i zasnąłem..